Reforma niereformowalnego reformatora, czyli Jerzego Gwiżdża socjotechniczny pomysł na rozwój Nowego Sącza

Wiadomości
...

 Zastępca prezydenta miasta Nowego Sącza postanowił odnieść się, w felietonie zamieszczonym niedawno na łamach „obiektywnego” periodyku „MiastoNS”, do planów rządzącej partii, reformującej Kodeks Wyborczy.

Wiceprezydent Gwiżdż, tak jak niegdyś jego  mocodawca - Lech Wałęsa, jest za a nawet przeciw, jeśli chodzi o projekt zmian w ordynacji wyborczej. Z jednej strony widać zaniepokojenie konstytucyjnością wprowadzanych zmian przy jednoczesnej obronie sprawnie działających włodarzy gmin, z drugiej -  koniunkturalnie i nieco tchórzliwie (wiadomo lepiej nie podpaść władzom partii) -  podchodzi do tych zmian z pełnym akceptacji zrozumieniem. Ot taka  schizofreniczna polemika miotana sprzecznymi myślami, w wielu miejscach mijająca się z prawdą. Do komentowania zmian wprowadzanych w procedurach wyborczych, uprawnia pana Gwiżdża (o czym sam zresztą pisze) bogate doświadczenie polityczne i długoletnia praca w samorządzie.

I faktycznie, analizując biografię pana wiceprezydenta, można być zdumionym jak „bogate” jest to doświadczenie. Na marginesie w tworzeniu fałszywych zdarzeń, pan wiceprezydent ma zresztą swoje osiągnięcia, za które musiał czasami przepraszać (przypadek kolegi z SKL).  A prawdziwa historia naszego demiurga (czyli przywódcy upadłych aniołów Nowego Sącza, jak chyba woli nasz bohater) zaczęła się już od czasów późnego Gierka, kiedy pan Gwiżdż był członkiem Stronnictwa Demokratycznego (tworzącego wówczas wraz z PZPR i ZSL-em tzw. Front Jedności Narodu). Z list tej partii, w latach 1978-81 był radnym Rady Miasta Nowego Sącza. Zresztą do tej pory, pan Gwiżdż lubi się powoływać na autorytet prominentnych działaczy krakowskich instancji PZPR z tamtego okresu  - opisywany artykuł kończy bowiem „sentencją”  prof. Czesława Banacha, co wydaje się dalece nieroztropne, tym bardziej, że sentencja raczej licha. Później była działalność w: NSZZ Solidarność, Porozumieniu Centrum, Bezpartyjnym Bloku Wspierania Reform, Ruchu Solidarni w Wyborach, Chrześcijańscy Demokracji III RP, u boku prezydenta Wałęsy (któremu prowadził przegraną kampanie wyborczą w 1995 r.), w Akcji Wyborczej Solidarność, w Polskiej Partii Chrześcijańskich Demokratów, w Stronnictwie Konserwatywno Ludowym – Ruch Nowej Polski, Sądeckim Dialogu, w KWW Ryszarda Nowaka, a teraz chyba (?) w PiS. Zadziwiająco długa kariera i cały wachlarz ugrupowań, o przeróżnych poglądach politycznych. Można by to spuentować parafrazując fraszkę Jana Sztaudyngera : on był stały tylko w jego życiu partie się zmieniały.

Nie dziwi więc, że tak doświadczony j/w samorządowiec, propaguje poglądy nie mające nic wspólnego z ideą samorządności. W swoim artykule pan Gwiżdż postanowił upiec swoją pieczeń na reformowanym ogniu. Pisze: Terytorialna zmiana granic gmin, rozwój i rozrost miast dobrze prosperujących jest nieunikniona i dotyczy to też takich ośrodków jak Opole, czy Nowy Sącz”.

Zaczynając od Opola, pan Gwiżdż przekazuje nieprawdziwe informacje o   rzekomo nieudanej  próbie poszerzenia jego granic. Po pierwsze: od 1 stycznia br. powiększenie Opola stało się faktem – i nastąpiło bez porozumienia z mieszkańcami. Po drugie: to nie mniejszość niemiecka była głównym przeciwnikiem tego przedsięwzięcia.  Zresztą ją dało się szybko przekupić trzema dodatkowymi miejscami w radzie miasta Opola i w efekcie (przy okrojonych gminach), mniejszość ta może dominować  o wiele bardziej  niż wcześniej. A po trzecie: tajemnicą poliszynela jest, że w tej grze chodziło głównie o podatki  z  przejętych terenów (Elektrownia Opole, tereny inwestycyjne WSE). Stąd trwające po dziś dzień protesty mieszkańców: blokady dróg, manifestacje, a  nawet głodówki (w Dobrzeniu Wielkim). Mieszkańcy 19 lutego br. obchodzili siódmą już miesięcznicę pogrzebania demokracji na Opolszczyźnie”, kiedy to Rada Ministrów „rozporządziła” o poszerzeniu granic Opola.                                              

Generalnie pan wiceprezydent  ubolewa, że zmiana okręgów wyborczych nie jest powiązana z terytorialną zmianą granic gmin (czytaj: gminy Chełmiec), wcielanych do miejskich aglomeracji (czytaj: Nowego Sącza). Chodzi mu wyraźnie o jakieś odgórne i ustawowe rozwiązania (sic!). Stwierdza przy tym, że wcześniej czy później Nowy Sącz wchłonie pewne miejscowości gminy Chełmiec (Piątkowa, Wielopole, Chełmiec oraz w części: Januszowa, Librantowa, Paszyn, Naściszowa, Rdziostów, Biczyce Dolne, Niskowa, Mała Wieś, Świniarsko) i gminy Podegrodzie (Podrzecze).  A co np. z takimi miejscowościami jak Januszowa, Boguszowa Librantowa cała dolina Smolnika. I parę jeszcze innych miejscowości.  Zapomniał pan wiceprezydent o Klęczanach. Straszna gafa bo tam jest bogata spółka KSS Klęczany, która po ogromnym wysiłku modernizacji przynosi gminie pokaźne zyski w odróżnieniu na przykład od MPK, które to przedsiębiorstwo generuje duże straty zresztą jak wszystko w Nowym Sączu  zarządzane z ratusza.      

Według wiceprezydenta Gwiżdża, wchłonięcie sąsiednich miejscowości pozwoli na rozwój Nowego Sącza i stworzy lepsze warunki życia (pytanie czemu od lat miasto się nie  rozwija i nie stwarza lepszych warunków?). Szanowny panie wiceprezydencie! Znalazł pan idealne rozwiązanie:  zamiast rozwijać miasto – można wchłonąć lepiej rozwinięte miejscowości, które mogłyby dać impuls do rozwoju miasta.

W innym  zaś miejscu, wiceprezydent niejako sobie przeczy i informuje o tendencjach „światowych” rozrastania się dobrze prosperujących miast (podkr. wł.), poprzez włączanie w swoje granice przyległych obszarów. Należałoby wiec spytać: czy Nowy Sącz chce się rozwinąć kosztem Chełmca czy jest dobrze prosperującym miastem?      

Odpowiedź nie wydaje się trudna. Wchłonięcie najbardziej atrakcyjnych miejscowości gminy Chełmiec przez Nowy Sącz spowoduje, że miejscowości te będą się „rozwijały” w takim tempie jak Piątkowa czy Helena, gdzie część mieszkańców chciałaby dziś zostać wchłonięta ale w odwrotnym kierunku  - do gminy Chełmiec.

Odpowiadając dalej - cóż to byłaby za metropolia mająca 100 000 mieszkańców, jeśli 1/3  mieszkańców nie mogłaby dostać się do jej centrum, bo nie ma dobrego mostu czy dobrego połączenia? Gdzie są te obiecane przed 10 laty w  kampanii Ryszarda Nowaka  - 4 mosty przez Dunajec? A gdzie Sądecka Wenecja, Węgierska – bis, cmentarz na Porębie, odbudowany zamek, itd.,itp?

Ponadto - trudno uwierzyć w to, że urzędnicy z Ratusza dojrzeliby problemy mieszkańców Świniarska, Wielogłów czy Paszyna, jeśli dziś jeszcze nie rozwiązali problemów Heleny, do której nie ma nawet porządnego dojazdu. Czy nie byłoby tak, że nowo przyłączeni mieszkańcy utraciliby dopłaty unijne do terenów wiejskich oraz możliwości jakie daje chociażby PROW dla przedsiębiorców i rolników, a jednocześnie  finansowaliby  ze swoich podatków kolejny deptak na ul. Jagiellońskiej, lub niezwykle potrzebny pomnik w innym miejscu Nowego Sącza….(budowa pomników to przecież oczko w głowie pana zastępcy prezydenta)?

Czy można się spodziewać, że mieszkaniec Niskowej, czy nawet najbliżej położonego przy Nowym Sączu Chełmca, będzie miał wyremontowaną drogę, jeżeli władze miasta rezygnują z budowy obwodnicy swojego miasta – bo to nie ich problem?

W tej chwili budżet Nowego Sącza (niemal 4 razy większy od budżetu gminy Chełmiec!) nie pozwala miastu na żadne większe inwestycje. Mało tego - nie pozwala nawet na „dopięcie” wydatków, co powoduje konieczność ratowania się pożyczkami. Trudno dociec jaki jest faktyczny stopień zadłużenia miasta, bo długi te ukrywa się także w spółkach komunalnych.

Panie wiceprezydencie! Opinii o fatalnym zarządzaniu Nowym Sączem nie zmieni posądzanie wójta Chełmca o robienie „zawieruchy”,  dezawuowanie władz miasta, frustrację, kompleksy miejskie, a nawet porównywanie go do znudzonego Nerona (który w domyśle ma spalić Nowy Sącz?). Dzisiaj Nowy Sącz nie byłby nawet atrakcyjnym partnerem w konurbacji, bo niby co miały zaproponować  i czym ubogacić związek pobliskich miast? Chyba tylko doświadczeniem w tworzeniu struktur i stanowisk.

Nie da się wykreować silnego ośrodka miejskiego oddziaływującego na makroregion jedynie poprzez wchłanianie kolejnych wsi. Do tego potrzebne są szersze działania, odpowiedni lobbing, a przede wszystkim zaradność władz miasta. Statystyczne „podpompowanie” liczby mieszkańców i przejęcie części podatków, spowoduje wprawdzie, że miasto będzie mieć więcej pieniędzy, co wcale nie musi oznaczać dbałości o rozwój i eliminacji marnotrawstwa.

 O rozwój miasta powinni zadbać jego włodarze, ale nie poprzez  kruczki prawne, czy zabiegi socjotechniczne (którym przeciwny jest przecież sam pan Gwiżdż, ale w innym miejscu swego artykułu J). Tymczasem niestety - efekt pracy obecnych włodarzy Nowego Sącza, po przeszło dekadzie „pracy”, jest taki, że parafrazując:  zastali miasto murowane a zostawią  zrujnowane…

Linki do wywodów pana wiceprezydenta:

http://www.miastons.pl/77,16826,Od_reformy_do____reformy.htm

http://jerzygwizdz.pl/demiurgowi-chelmca/

 

Pliki Cookies

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.

Zaakceptuj i kontynuuj

Chcesz wiedzieć więcej? Zobacz: Polityka prywatności
Polityka Cookies